poniedziałek, 17 czerwca 2013

Ostatnio coraz wiecej czytam i informuje sie o minimalizmie, o ludziach, ktorzy porzadkuja swoja szafe, polki , mieszkanie i pozbywaja sie wszystkich niepotrzebnych rzeczy, rzeczy, ktore stoja sa nieuzywane, zbieraja kurz...
Porzadkujac mieszkanie robia rowniez porzadek w 'sobie'. Odcinaja sie od tego co bylo, wyrzucaja niepotrzebne wspomnienia, zaczynaja zyc tym co teraz i tym co bedzie a nie tym co bylo. Taka metamorfoza sprawia, ze czuja sie lepiej, sa czysci, mowia, ze po kilku 'turach porzadkowania' zaczynaja oddychac pelna piersia. Nie czuja sie osaczeni po przez wspomnienia i przedmioty. Ostatnio zastanawialam sie czy i ja tak potrafie. Probowalam ze wszystkich sil pozbyc sie kilku przedmiotow, ale nie moglam. Natychmiast przypominala mi sie historia zwiazana z ktoryms z nich i mimo, ze zaciskalam zeby i juz prawie bylam gotowo, zeby umiescic ten przedmiot w worku, nie moglam. Czy tak silne powiazanie z przeszloscia moze szkodzic w tym co teraz? TAK!!!
Ze wszad slysze, ze trzeba patrzec w przyszlosc, ale jak to zrobic nie majac jeszcze kompletnie zamknietych drzwi do przeszlosci?
Jak to mowia 'wielcy' - baby steps, malymi kroczkami, powolutku i nie wszystko naraz.
Na dzisiaj wyznaczylam sobie cel - wszystkie przeczytane gazety, katalogi, broszury - segregacja i do smieci. Jak kolwiek glupio i naiwnie to brzmi z zakupym kazdej gazety, ktora przechowuje wiaze sie jakas historia, jakis epizod.
Od rana w myslach zastanawiam sie czy dam rade. Dam? Musze! Czas naprawde isc do przodu i mimo, ze wiem, ze w zasadzie to idzie mi coraz lepiej na mojej dorodze do szczescia, to pojawiaja sie'dziury' w ktore wpadam. I z tej teraz tez juz sie wydostalam i przedemna prosta, na razie bez zakretow... :)





poniedziałek, 20 maja 2013

I znowu mamy poniedziałek. Weekend jak zwykle minął błyskawicznie. Pierwszy weekend od dłuższego czasu bez A. Jak szybko człowiek przyzwyczaja się do obecności drugiej osoby, jak ciężko jest spedzić i zaplanować sobie czas samemu, nie żebym tego nie umiała (długoooo sobie z tym bez problemu radziłam) ale tym razem było jakoś inaczej... Nie potrafie tego opisać, ale teakie dziwne uczucie pustki pojawiło się niespodziewanie i do teraz ciągle jakoś tkwi, chociaż wiem, że A. lada chwila otworzy drzwi i znowu będę mogła głęboko spojrzeć w jego błękitne oczy...

Samotność, chyba nie ma nic gorszego na świecie. Ludzie, którzy twierdzą, że lepiej im samym, mówią chyba tak tylko dlatego, żeby ukryć przed światem, to jak bardzo pragnął tej drugiej osoby obok siebie. Nie mówię tutaj o samotności i odizolowaniu się od innych, ale o takiej samotności duszy. Jasne, że mamy przyjaciół, rodzine ale mimo wszystko, każdy potrzebuje od czasu do czasu się do kogoś przytulić i usłyszeć, że będzie dobrze, poczuć się bezpiecznie w czyichś ramionach...
Mnie spotkało to szczęście, mam rodzine i właśnie takie ramiona, mam przyjaciół i czuje się bezpiecznie. Wiem jak znowu zdaży mi się spadać, jest ktoś kto mnie złapie...

A teraz siedzę z kieliszkiem czerwonego ( dla zdrowotności) i myśle. Myśle nad tym co był, co jest i co będzie. Nie chce za bardzo wybiegać w przyszłość, poniewaz nikt nie wie co stanie się jutro, ale już małe plany są... Chcę się uczyć!! W wieku prawie 30 lat postanowiłam spełnić swoje marzenie i wreszcie iść w kierunku w którym powinnam była iść od początku, ale wszystko ma swoje miejsce i czas. W końcu gdybym nie postąpiła właśnie tak jak postąpiłam prawdopodobnie nigdy nieznalazłabym się w tym miejscu gdzie teraz jestem. Pewnie zaoszczędziłabym sobie wiele upadków, ale to właśnie one sprawiły, że wiem co chce Tu i Teraz robić..

Więc wznosze toast za marzenia i za plany nie bójmy się...



Muzycznie, moje ostatnie odkrycie...

poniedziałek, 25 lutego 2013

Długo mnie nie było, doba za krótka a dni uciekają niesamowicie szybko...
Ostatnimi czasy  - jak to u mnie bywa- mnóstwo się działo. Na  przykład poprzedni weekend spędziłam w Bratysławie. Nie chce nikogo tutaj obrażać ale tak niesamowicie smutnego, szarego i nie boję się tego powiedzieć brzydkiego miasta, jeszcze chyba nigdy nie odwiedziłam, na szczęście w moim przypadku nie za bardzo liczyło się gdzie jestem ale z kim ... :)
Weekend się udał, niesamowicie udany koncert ( wielu mnie za to słowo chyba udusi, ale ie wiem jak to inaczej nazwać) Luka Fair - aż dziw, że tak niesamowicie niewiele osób było na miejscu - a bawiliśmy się do 5 rano.. :) Pyszne jedzenie (tutaj kolejna zbrodnia, ponieważ bardziej smakowało mi to Włoskie niż Słowackie), rewelacyjne wino - tym razem słowackie i słońce - tak weekend zaliczam do udanych, nawet jeżeli słynne Deutsche Bahn zawaliło na całego..:)

Ostatnio również świętowałam pierwszy raz od bardzooo dawna Walentynki - i kolejne miłe zaskoczenie, mężczyżni jednag słuchają kobiet.. Nowy flakonik perfum na półce i przepiękny bukiet kwiatów...

Oprócz tych miłych chwil, nie obyło się bez tych mniej przyjemnych, mam nadzieje, że stress związany ze starym mieszkaniem i całą przeprowadzką wreszcie się skończył a przestroga dla tych którzy planują wynająć mieszkanie w niemczech - czytajcie dokładnie umowy i wszystkie załączniki do nich!!!

Ostatni weekend upłynął na błogim lenistwie i odpoczynku od tego wszystkiego co się ostatnio działo, na gotowaniu, kinie i zachwycie nad kolejnym prezentem...

Nie lubię tego, nie lubię czuć się nie niezależna. Jak sobie coś upatrzę to lubię mieć satysfakcję jak uzbieram sobie pieniązki i sama sprawie sobie prezent, a tutaj i teraz jest odwrotnie...
Dostaąm coś za czym szalałam już jakieś ostatnie pół roku - zegarek, śliczny złoty zegarek, niesamowicie kobiecy ale z takim hmm jakby to nazwać powiedzmy męskim zadziorem, wzysadzany malutkimi kamieniami, cudo!!!!! i jest mój niespodziewany prezent. Po prostu ktoś chciał mi zrobić przyjemność i zrobił!! Zaskoczona do dzzisiaj patrze na niego i przypominam sobie ten moment:)

Jestem szczęśliwa, nadal a z dnia na dzień chyba nawet coraz bardziej. Śmieje się, cieszę, łatwiej rozwiązywać jest mi problemy, których niestety nadal nie brakuje,, ale jestem SZCZĘŚLIWA!!!!!!!

Co do weekendowego gotowania - zrobiłam Uchę - rosyjską zupę rybną:

-kupiłam 400 dg okonia
-dwie marchewki
-duża cebula
-koperek, pietruszka i szczypiorek - świeże
-szafran
-czosnek
-sól i pieprz

Ugotowalam najzwyklejszy bulion warzywny, zagotowałam i starłam na tarce 2 marchewki, cebulę pokroiłam i dodaałam do bulionu, zmniejszyłam ogień i na ostatnie 2 minuty gotowania dołożyłam ząbek czosnku (posiekany). Rybę oprószyłam szafranem, solą i pieprzem. Usmażyłam na oleju słonecznikowym. Przełożyłam na talerz zalałam zupą i posypałam świeżymi ziołami. Mniammmm

Spokojnego wieczoru wam życzę..:)

piątek, 8 lutego 2013

Dzisiaj krociutko. Jestem! Juz przeprowadzona, ciagle dochodze do siebie po najbardziej stresujacych dwoch tygodniach ostatnich miesiecy. Urzadzam sie, planuje, dekoruje, przymierzam sie do zakupy zaslon...
Nowy start, nowe zycie - mysle, ze smialo moge tak napisac, nowe wyzwania i nadzieje. Usmiech na twarzy, radosc w sercu -  tak chciec to moc!!!
Jestem szczesliwa, wiem, ze moge wszystko, trzeba tylko mocno nad tym pracowac... :)

Jest piatek, juz prawie 15, skorzystalam z chwilowej przerwy w pracy i postanowilam sie z wami przywitac po dluzszej przerwie. Po glowie krazy mnostwo myslii ale w tym momencie glowna to co dzisiaj na kolacje?
Mam kilka pomyslow i zobaczymy co wybiore - Joanno obiecuje przepis;) Plany na weekend tez sa, mam nadzieje, ze A. wyzdrowieje i bedziemy mogli je zrealizowac... :)

Juz wiem co ugotuje i ukladam wlasnie liste zakupow - glowny skladnik poledwica wieprzowa, szalwia i tymianek... juz mi smakuje...

Muzycznie narazie zaglebiam sie troszczke w innych niz zwykle dzwiekach, czytam duzo o hokeju i pruboje przynajmniej troszke zaznajomic sie z cyrylica - jak narazie efekty sa oplakane, ale bedzie lepiej...

Czytam Anne Karenine w jezyku sasiadow zza miedzi i ... jestem SZCZESLIWA...

piątek, 25 stycznia 2013

Podekscytowana, pełna nadzieii, o dziwo również energii wkraczam w kolejny nowy etap... jeszcze kilka godzin i będę już na swoim. Niesamowicie cieszy fakt,że tak naprawde wiele osiągnełam tylko i wyłącznie dzięki swojemu uporowi  (dziękuje mamo :) ) oraz wsparciu rodziny takim na odległość ale wiem, że są obok i przy każdym moim kroku wspierają mnie jak tylko mogą. DZIĘKUJE!!!!

Bez was nie byłabym w tym punkcie w którym teraz jestem, a jestem naprawde na poczatku drogii, którą chce iść, i na pewno już kilka metrów pokonałam... Za pomoc dziękuje również osobom które są Tu i Teraz przy mnie... J., P., P., M. i A.....

Dobrze, teraz tylko spakuje jeszcze kilka drobnostek i ruszam... :)


Over- koniec jednego etapu...




środa, 23 stycznia 2013

Dzieje się o się dzieje. Mieszkanie wygląda tak jakby przeszedł po nim huragan, pomiędzy poszczególnymi pudłami, workami przejść może tylko kot a i on ledwo się mieści. Projekt przeprowadzka ruszył pełną parą!!!! Co prawda mnóstwo, jak nie powiem, żee większość rzeczy, które mogły pójść źle, poszła źle. Zawiodłam się na wielu osobach, naprawdę na wielu, ale przynajmniej teraz wiem na kogo mogę liczyć... Ostatnio A.( nowa postać w tej opowieści :)) powiedział mi, że to nie jest normalne jak osoby bardzo Ci bliskie zostawiają Cię na lodzie i to wlaściwie w ostaatnim momencie... No cóż takie moje szczęście najwidoczniej, po chwiloym złamaniu formy, wzięłam się w garść i ostro pre do przodu, nie mogąc doczekać się piątku wieczora, gdzie już będzie po wszystkim... Jutro czeka mnie odbiór kluczy i pierwsza mała przeprowadzka a w piatek ta dużzzzz już. Cieszę się niesamowicie :) i mimo, że idzie jak po grudzie, wierzę że się uda!!

Mam nadzieję, mocno wierze w tu że będzie dobrze, pragne tego niesamowicie...

Tym krótkim postem muszę ogłosić chwilową przerwe na Tu i Teraz - gdyż czeka mnie chwilowy brak internetu, ale i to udało mi się już ogarnąć.. :)

Miłego dnia wszystkim życzę...

A muzycznie coś hmmm całkiem z innej beczki, ale niesamowicie wciągające i takie hmmmm...


wtorek, 15 stycznia 2013

Chwilkę mnie nie było, mnóstwo się ostatnio dzieje a ja mam z dnia na dzień coraz więcej energii i motywacjii aby iść dalej i chcieć więcej...

Przeprowadzam się, znaalazłam mieszkanie - moje pierwszee samodzielne mieszkanie idealne na nowy początek w mieście które bardzo szybko zyskuje moją przychylność, a może nie tylko miasto.. :)

Jest dobrze a nawet lepiej, wszystko się układa i marzenia się powoli realizują, jest szansa abym jednak odnalazła to moje szczęście do którego tak dąże, nie powiem jestem zaskoczona tym wszystkim co się wokoło dzieje, to wszystko jest takie "nowe", takie "świeże" i chyba o to chodzi...

Postanowienie noworoczne też wdrażam powoli w życie, czuje się zaradniejsza i silniejsza, wiem, że wszystko jest możliwe i wszystko zależy od nas i tego ile energii włożymy w nasze działania,
więc.. NIECH SIĘ DZIEJE!!

Nie bójmy się marzyć i nie bójmy się chcieć!!

Dziś mały kulinarny przepis, co prawda bez zdjęcia jeszcze ale muszę powiedzieć było przepysznie... :)

-250 gram makaronu papardelle
-opakowanie wędzonego łososia
-czarne oliwki
-opakowanie suszonych pomidorów
-garść rukoli
-oliwa z oliwek
-świeżo zmielony pieprz i sól

Pomidory i łososia kroje w paski, oliwki przekrajam na pół. Makaron gotuje al dente, skrapiam oliwą i do gorącego wrzucam pomidory, oliwki i łososia. Oprószam świeżo zmielonym pieprzem i solą a na wierzchu ukladam rukolę - dla smaku można zetrzeć troszkę parmezanu.

Smacznego :)

A muzycznie po prostu piękna Stereo Alchemy...



wtorek, 1 stycznia 2013

I jest 2013 - nowy rok, nowe nadzieje, nowe emocje, nowy start. Co roku pod koniec grudnia robimy sobie rachunek sumienia, zastanawiamy się co mogliśmy zrobić lepiej, inaczej, czego można by było uniknąć. Każdy z nas zastanawia się co się wydarzyło i z nadzieją spogląda w nadchodzące, magiczne 12 miesięcy... Robimy postanoowienia, zarzekamy się, że zmienimy coś, poprawimy, składamy sobie samym obietnice i z entuzjazmem wierzymy, że nam się uda...
Zastanawiam się tylko dlaczego zdarza się to tak rzadko, tylko raz do roku, taki duży rachunek sumienia. Dlaczego nie możemy powolutku, krok po kroczku myśleć i dążyć do naszych celów przez cały rok? Co takiego magicznego jest w tej dacie 1.01?

Hmmm... jak każdy ja również sobie coś postanowiłam, nie będę teraz wymieniać po kolei, że wreszcie chce rzucić palenie, zapuścić włosy, schudnąć dwa kilo, nie - to mogę zrobić przez cały rok. Chcę wykorzystać tą magię i skupić się na jednej, jakże ważniej dla mnie decyzjii..
Chcę zmądrzec!! Nie tak książkowo - wiedzieć więcej na temat Impresjonizmu czy na pamięć wkuć biografię Dropkick Murphys, nie nie tak. Chcę zmądrzeć życiowo! Chcę lepiej podejmować decyzję, nie bać sie nowego i zmian. Chcę nauczyć się jak żyć w zgodzie z własnym sumieniem, chcę nauczyć się siebie i swoich reakcjii, chcę żyć w zgodzie z samą sobą - a do tego właśnie potrzebuję tej mądrości. Nie powiem,że nie mam żadnego doświadczenia w życiu - mam i to pewnie dużo większe niż nie jeden prawie 30 latek, ale co z tego jak dotychczas nie byłam w stanie tak do końca wyciągać wniosków z tego co mnie spotkało i co przeżyłam. Chcę nie popełniać któryś raz z koleii tych samych błędów. Chce życ, po prostu mądrze żyć! To jest moje noworoczne postanowienie, mój rachunek sumienia był bardzooo długi, i jak wracałam do pewnych sytuacjii i momentów, wiedziałam, że nie byłam na nie odpowiednio przygotowana, ale teraz wiem do czego będę zmierzać i co mam nadzieję uda mi się osiągnąć...

Wszystkim w Nowym 2013roku życzę cierpliwości i upartości, abysmy wszyscy osiągneli cel, który sobie postawiliśmy, oby było dobrze, po prostu dobrze...